Przypisany administracyjny rytuał pszczelarzy stał się faktem - marcowo, wiosennie. Wszystkie mowy, składki, a nawet wspólny obiad dokonały się zgodnie z ustalonym porządkiem.
Jakże ciekawsze jest wnętrze ula, gdzie perłowo-złote mury tworzą niesamowitą świątynię pracy, znów nastąpi tu pozimowy wstrząs i gwałtowne przyśpieszenie.To tam, jedyna Pani, w otoczeniu swych opiekunek i adoratorek porusza się po woskowych sklepieniach. Ta barbarzyńska władczyni nie ma czasu na filozoficzne refleksje. Może, przystępując do swych naturalnych obowiązków wspomni swój lot godowy. Jakże frapująca była to lewitacja, niezmordowany pościg kochanków za sobą, którzy tylko w powietrzu są w stanie spełnić swe małżeńskie obowiązki. To wtedy otrzymała, po podniebnych zaślubinach, impuls wypełniania swych macierzyńskich powinności…. Czyż to nie frapująca tajemnica, że na plastrze miodu, Ona i On-Truteń, nie są w stanie ich wypełnić? Nawet trzy tysiące jaj dziennie! Niesamowite! Któż to pojmie? A przecież nie została zapłodniona, została unasienniona. To w jej organizmie dokonywać się będzie, stopniowo, tajemnicza kopulacja pierwiastka męskiego z jej własnym, żeńskim. Z tych zespoleń rodzić się będą masy robotnic. W jej ciele funkcjonować będą jakby dwie płcie, niewyczerpany zasób, życie ponadjednostkowe, z którego wyłoni się zbiorowisko, funkcjonujące jak jeden organizm. Ona, Królowa, nie opuści już ula, chyba że wezwanie następnego głosu Natury postawi ją na czele nowego roju.
Psz-l-rz